"Daisy Fay i cudotwórca" fragment powieści Fannie Flagg - tłumaczenie: Małgorzata Tyszowiecka - ZYSK i S-KA, 1998 rok


  W Woodlawn Theater co tydzień wyświetlano seriale: Buster Crabbe, Zielony Żuk i Jimi, chłopiec z dżungli. Moją ulubienicą jest Nyoka, dziewczynka z dżungli. Lubię ją jeszcze bardziej niż Jima. Kogo by obchodził Johnny Weissmuller, gdyby nie Jim i Jane? A Nyoka potrafiła śmigać przez dżunglę o wiele szybciej niż Tarzan.
  W nocy, po zamknięciu kina, tato wyświetlał mi odcinki na następny tydzień. Zawsze wiedziałam pierwsza, że Nyoka nie zginęła. Przysięgam, że nigdy nikomu o tym nie powiedziałam. Ani razu.
  To dzięki Nyoce wyglądam tak, jak wyglądam. Tato przez cały dzień wieszał linę na drzewie, które rośnie na podwórku za domem, ale niestety popełnił przy tym błąd w dynamice. Złapałam za linę, a on odciągnął mnie tak daleko, jak się dało, i puścił. Poleciałam prosto na drzewo i teraz mam wyszczerbioną prawą górną jedynkę. Tato uważa, że przez to wyglądam inaczej. Mama twierdzi, że to wygląda okropnie.
  Mama ma swoją własną teorię, że tato przy różnych okazjach próbował mnie zabić. Kiedy raz zasnęłam w salonie, rozzbił mi głowę, przenosząc mnie do sypialni. Zepchnął mnie też z molo do rzeki, gdy miałam trzy lata, i długo nie chciał wyciągnąć, bo uważał, że małe dzieci, tak samo jak małe zwierzeta, potrafią pływać, kiedy są wystarczająco przestraszone. Ale ja widocznie nie byłam wystarczająco przestraszona. Szkoda, że nie widzieliście tych śmieci, które zobaczyłam na dnie rzeki, kiedy czekałam, aż tato mnie wyłowi... były tam puszki, pudełka po cygarach i stara opona. Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, Pearl River przyciąga ludzi z niższych sfer.
  Kiedyś tato znalazł przy drodze dwucalową deskę, oparł ją obok mnie na przednim siedzeniu i wystawił przez okno. KAzał mi ją trzymać, więc trzymałam, ale kiedy wiatr dmuchnął mocniej, deska przekręciła się, uderzyła mnie w głowę i upadłam znokautowana. Jeszcze innym razem, kiedy kolega taty kupił nowiutkiego buicka, tato przycisnął mi szyję automatycznie podnoszoną szybą. Myślę, że po prostu nie znał się na tym urządzeniu.
  Mama opiera swoją teorię głównie na tym, że kiedyś tato, który ma zdolności artystyczne, chciał zrobić odlew mojej twarzy. Obłożył mnie gipsem, ale zapomniał o dziurkach do oddychania. A do tego wszystkiego zapomniał tez posmarować mi twarz wazeliną. Musiał potem rozbijać gips młotkiem. Po tym wszystkim mama nie odzywała się do niego przez tydzień. Jeżeli chodzi o mnie, bardzo żałowałam, że nic z tego nie wyszło.
  Mama mówi też, że przez tatę będę miała stargane nerwy, bo raz, kiedy w radiu nadawano słuchowisko Tajne sanktuarium, podkradł się po cichu i właśnie kiedy skrzypiące drzwi otworzyły się, chwycił mnie i ryknął: "Mam cię!" tak głośno, że aż zemdlałam. Nie podobało jej się też, jak tato powiedział mi, że święty Mikołaj został rozjechany przez autobus, a ja przez to zwymiotowałam.
  Pettibone`owie mają bardzo delikatny system nerwowy. Naprawdę. Mama ciągle się denerwuje. W samochodzie taty zrobiła dziurę w podłodze po dwojej stronie, bo jej się zdawało, ze wciska hamulce. Mama zawsze wygląda tak, jakby zaraz miała dostać szału, ale to głównie dlatego, że mając osiemnaście lat, wsadziła głowę do piekarnika, żeby obejrzeć ciasto, i spaliła sobie brwi. Więc teraz je sobie maluje jak małe półksiężyce. Ludzie lubią z nią rozzmawiać, bo zawsze ma taką minę, jakby ją to interesowało, nawet jeśli tak nie jest.
  Jeżeli nawet tato szkodzi mojemu zdrowiu, to mama nie jest wiele lepsza. Zeszłej zimy o mało obie nie zginęłyśmy przez nią na ulicy. Przeczytała reklamę filmu, w której było napisane "Każda kobieta będzie chciała obejrzeć Joan Crawford w roli dziewczyny, która kocha Johnny`ego Guitara", więc jej też się zachciało. A ja chciałam zobaczyć film Francis, muł, który mówił, więc tak czy siak byłam w złym humorze. Za każdym razem kiedy mama zabierała mnie do miasta, to jest całodzienna męka. Wtedy miała fioła na punkcie takich samych strojów dla matki i córki, więc kazała mi się ubrać w tę dziadowską sukienkę, której nie cierpiałam. Ile razy idziemy do miasta, mama zaczyna oglądać wystawy. Popatrz, popatrz, popatrz! To mnie doprowadza do szału.
  Zawsze idziemy coś zjeść w kafeterii u Morrisona. To nawet w porządku, bo mogę tam dostać galaretkę zamiast jarzyn, Po jedzeniu mama pali papierosy i pije kawę, a ja muszę obserwować ją jak jastrząb. Mam ciągle wstawać i dolewać jej kawy. To się ciągnie całymi godzinami. Potem muszę odsunąć jej krzesło i podać płaszcz. Mama ma kręćka na punkcie dobrych manier u dzieci. Tamtego wieczoru przesiedziałam osiem filiżanek kawy i film z Joan Crawford, więc żeby poprawić mi humor, mama powiedziała, że w drodze do domu będę mogła pociągnąć za sznurek od tramwaju.
  To nie moja wina, że tym tramwajem jechała jakaś stuknięta baba ze wsi, która mówiła do papierowej torebki. Zagapiłam się na nią i przegapiłam nasz przystanek. Mama była wściekła, bo było strasznie zimno, a my musiałyśmy cofnąć się o dwie przecznice. A przecież miała na sobie futro ze srebrnych lisów i torebkę z krokodylej skóry, z główką krokodyla.
  Było tak ciemno, że musiałyśmy iść środkiem ulicy. Przeszłyśmy już jedną przecznicę, kiedy mama zobaczyła nadjeżdżający samochód. Był o jakąś milę od nas. Mama wpadła w histerię. Puściła się biegiem i zaczęła krzyczeć, żebym zeszła z jezdni i wskoczyła na krawężnik. Ale ja tylko stałam i patrzyłam, jak ona się miota. Przebiegła na drugą stronę i chciala wskoczyć na krawężnik, ale z tej strony nie było nawet krawężnika, tylko skarpa. Mama uderzyła o nią tak mocno, że obcasy ugrzęzły jej w błocie, a ją samą odrzuciło bez butów na środek ulicy. Kiedy wylądowała, jej futro znalazło się na głowie, a ona jechała tak na brzuchu, trzymając przed sobą torebkę.
  Tymczasem samochód wyjechał zza zakrętu i kiedy światła odbiły się od oczu krokodyla, ten człowiek w aucie zjechał na pobocze. Ja nie ruszałam sie z miejsca, bo to był naprawdę ciekawy widok, kiedy mama tak się ciskała, a ten człowiek przez dłuższy czas nie wysiadał. Musiał widzieć tylko głowę krokodyla na cielsku pokrytym futrem, i to w środku zimy w Jackson, w stanie Missisipi.
  W końcu podeszłam do niego i powiedziałam, że to tylko kobieta w futrze, która wskoczyła na skarpę. Pomogliśmy jej wstać, a ja wyciągnęłam jej buty z błota. O rany, ale była wściekła! Zresztą nic takiego jej się nie stało. Obtarła sobie tylko kolana, podarła pończochy i zgubiła kolczyk...


Książkę możesz kupić na stronie merlin.

HOME

Mój e-mail