"Harry Potter i kamień filozoficzny" fragment powieści Joanne K. Rowling - tłumaczenie: Andrzej Polkowski - Media Rodzina, 2000 rok
- Smoki! - wyszeptał, podniecony. - Hagrid szukał czegoś o smokach! Zobaczcie: Gatunki smoków w Wielkiej Brytanii i Irlandii; Od jaja do piekła; Poradnik hodowcy smoków.
- Hagrid zawsze chciał mieć smoka, powiedział mi o tym, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy.
- Ale przecież to jest sprzeczne z prawem - rzekł Ron. - Hodowanie smoków zostało zabronione przez Konwencję Czarodziejów z 1709 roku, wszyscy o tym wiedzą. Tylko mugole są nadal przekonani, że każdy z nas trzyma smoka w ogródku... Zresztą i tak nie można oswoić smoka, to bardzo niebezpieczne. Żebyście widzieli, jak Charliego poparzyły dzikie smoki w Rumunii...
- Ale chyba w Anglii nie ma dzikich smoków? - zapytał Harry.
- Ależ są, oczywiście! Zwykłe walijskie zielone i czarne hybrydzkie. Ministerstwo Magii ma z nimi dużo kłopotów, naprawdę. Muszą wciąż rzucać zaklęcia na mugoli, którzy zobaczyli smoka... No wiesz, żeby o tym zapomnieli...
- Więc co chodzi Hagridowi po głowie? - zapytała Hermiona...
- Hagridzie, może byś otworzył okno? Tutaj można się ugotować.
- Bardzo mi przykro, Harry, ale nie mogę.
Harry zauważył, że Hagrid zerknął na ogień, więc sam tam spojrzał.
- Hagridzie... co to jest?
Ale nie musiał pytać. W samym środku ognia, pod kociełokiem, spoczywało wielkie czarne jajo.
- Ach, to... - odrzekł Hagrid, szarpiąc nerwowo brodę. - To jest ee... no...
- Skąd to masz, Hagridzie? - zapytał Ron, kucając przy kominku, żeby lepiej jajo obejrzeć. - Musiało kosztować majątek.
- Wygrałem - wyznał Hagrid. - Wczoraj wieczorem. Wybrałem się do wioski, żeby wypić parę szklaneczek, no i zagrałem sobie w karty z jakimś nieznajomym. Niech skonam, ale chyba z ulgą się tego pozbył.
- Ale co z nim zrobisz, jak się wylęgnie? - zapytała Hermiona.
- No... trochę już czytałem na ten temat - odrzekł Hagrid, wyciągając grubą księgę spod poduszki. - Wziąłem to z biblioteki... Hodowanie smoków dla przyjemności i dla zysku... Trochę przestarzałe, ale wszystko tu jest. Jajo trzeba trzymać w ogniu, bo matki ogrzewają je oddechem, a kiedy maleństwo się wylęgnie, karmi się je koniakiem zmieszanym z krwią kurczaków. Wiaderko co pół godziny. O, i popatrzcie tutaj... jak rozpoznawać różne jaja... To, co ja mam, to norweski smok kolczasty. Są bardzo rzadkie.
Sprawiał wrażenie bardzo z siebie zadowolonego, czego nie można było powiedzieć o Hermionie.
- Hagridzie, przecież ty mieszkasz w drewnianym domku!
Ale Hagrid nie słuchał. Nucił coś, uradowany, pod nosem, dorzucając drew do ognia.
Tak więc teraz mieli już coś, o co mogli się naprawdę martwić; co się stanie z Hagridem, kiedy ktoś odkryje, że w swojej chatce ukrywa nielegalnie smoka.
- Już zapomniałem, jak to jest, kiedy się wiedzie spokojne życie - wzdychał Ron, kiedy wieczór za wieczorem ślęczeli nad dodatkowymi pracami domowymi. Hermiona zaczęła już opracowywać konspekty również dla nich, co doprowadzało ich do szału.
A potem, któregoś ranka, Hedwiga przyniosła Harry`emu list od Hagrida. Na pomiętej karteczce napisane były tylko dwa słowa: Wykluwa się.
Ron zamierzał zwiać z zielarstwa i pędzić do chatki. Hermiona nie chciała o tym słyszeć.
- Hermiono, przecież to jedyna w życiu okazja, żeby zobaczyć, jak wykluwa się smok!
- Mamy lekcje, wpadniemy w kłopoty, a to jeszcze nic w porównaniu z tym, co stanie się z Hagridem, jak ktoś odkryje, co on tam robi...
- Przestań! - szepnął Harry.
Malfoy zatrzymał się o kilka stóp od nich, wyraźnie podsłuchując. Co usłyszał? Harry`emu bardzo się nie podobał wyraz jego twarzy.
W drodze na lekcję zielarstwa Ron i Hermiona kłócili się przez cały czas i w końcu Hermiona zgodziła się pobiec z nimi do Hagrida podczas przerwy na lunch. Kiedy zaczął bić dzwon, oznajmiając koniec lekcji, rzucili szpadle i popędzili przez park na skraj lasu. Hagrid powitał ich, zaczerwieniony i bardzo przejęty.
- Już prawie wylazł.
Jajo leżało na stole, całe popękane. W środku coś się ruszało i stukało. Przysunkeli sobie krzesła do stołu i wpatrzyli się w jajo, wstrzymując oddech.
Nagle rozległ się chrobot, potem trzask i jajo rozpękło się na trzy części. Na stół wpadło smocze pisklę. Nie było piękne: Harry`emu przypominało zniszczony czarny parasol. Kolczaste skrzydła były o wiele większe od chudego, czarnego tułowia, z którego sterczał łeb zdługim ryjkiem, zaczątkami rogów i wyłupiastymi, pomarańczowymi ślepiami.
Smoczątko kichnęło. Z pyska wyleciało kilka iskier.
- Prawda, jaki cudowny? - mruknął Hagrid.
Wyciągnął rękę, żeby pogładzić gada po łbie. Smok zasyczał i obnażył kły.
- Mój maleńki, poznaje swoją mamusię! - zawołał uradowany Hagrid.
- Hagridzie, a właściwie jak szybko rosną norweskie smoki kolczaste? - zapytała Hermiona.
Hagrid już miał odpowiedzieć, kiedy nagle pobladł, zerwał się na nogi i podbiegł do okna.
- Co się stało?
- Ktoś zaglądał przez szparę... jakiś chłopak... teraz biegnie do szkoły.
Harry już był przy drzwiach i otwierał je drżącymi rękami. NAwet z tej odległości poznałby Malfoya.
Malfoy widział smoka.
Przez cały następny tydzień na twarzy Malfoya czaił się uśmieszek, który sprawiał, że Harry, Ron i Hermiona czuli się bardzo niespokojnie. Większość wolnego czasu spędzali w chatce Hagrida, próbując przemówić mu do rozsądku.
- Po prostu go wypuść - nalegał Harry. - Niech sobie idzie.
- Nie mogę - odpowiedział Hagrid. - Jest za mały. Zdechłby beze mnie.
Spojrzeli na smoka. W ciągu tygodnia urósł trzykrotnie. Z nozdrzy wylatywały strużki dymu. Hagrid zaniedbał się w obowiązkach gajowego, bo teraz na nic nie miał czasu. W izbie było pełno piór kurczaków i pustych butelek po brandy.
- Postanowiłem nadać mu imię Norbert - oznajmił Hagrid, patrząc na smoka wilgotnymi oczami. - On mnie naprawdę rozpoznaje. Zobaczcie. Norbert! Norbert! Gdzie jest mamusia?
- On ma świra - mruknął Ron do Harry`ego.
- Hagridzie - powiedział głośno Harry - jeszcze dwa tygodnie i Norbert będzie wielkości twojej chatki. Malfoy w każdej chwili może donieść Dumbledore`owi.
Hagrid przygryzł wargi.
- Ja... ja wiem, że nie mogę go trzymać wiecznie, ale przecież go nie wyrzucę... nie mogę.
Harry nagle zwrócił się do Rona.
- Charlie - powiedział.
- Tobie też już odbiło. Jestem Ron, pamiętasz?
- Nie... Charlie... twój brat Charlie. W Rumunii. On bada życie smoków. Moglibyśmy mu wysłać Norberta. Charlie się nim zaopiekuje, a potem wypuści na wolność...